Rewal jest również pięknym miasteczkiem, ale dla mnie ma mniej uroku niż Pobierowo. To raczej skupisko domków jednorodzinnych i brakuje mi tam sosnowego lasu. Najbardziej podziwiam zadbane trawniki, rabaty kwiatowe i pomysłowy wystrój deptaka, w którym centralne miejsce zajmują stalowe szkielety wielorybów. Tym, którzy próbują się na nie wspinać, potrafią się odwdzięczyć fontanną wody tryskającą z czubka olbrzymiej głowy. Woleliśmy podziwiać te, niż modele ryb w parku wieloryba. Doszliśmy bowiem do wniosku, że pieniądze jakie musielibyśmy wydać na bilety, wolimy przeznaczyć na cztery obiady. W takich momentach zastanawiam się, kto wymyśla tak kosmicznie wysokie ceny i dla kogo są przeznaczone takie miejsca.
Z pomostu można podziwiać plażę i morze. Na jego barierkach zakochani wieszają kłódki i sama nie wiem, czy faktycznie dodaje mu to uroku. Być może tylko dopóki są nowe i błyszczą w słońcu. Stare i zniszczone będą wątpliwą pamiątką miłości, która być może przeminęła i zardzewiała jak one.
W Rewalu podoba mi się to, że wzdłuż klifu ustawione są ławeczki. Można godzinami siedzieć i podziwiać morze i plażę.
Wędrując wzdłuż niego można natrafić na ławeczkę zakochanych i tablicę z wyznaniami miłości we wszystkich językach.
Jest również wrażliwy Mały Książę zadumany nad losami świata.
Nad morzem nawet pochmurny zachód słońca ma swój niepowtarzalny urok.